środa, 3 grudnia 2014

Rozdział V czyli jak to film może połączyć dwoje ludzi

            W piątkowy wieczór nasza bohaterka wybrała się do pobliskiego kina. Ubrała się wygodnie – w niebieskie, luźne spodnie dresowe, obcisłą koszulkę z krótkim rękawkiem i za dużą buzę, ponieważ miała tam spędzić jakieś sześć najbliższych godzin. Odbywał się bowiem maraton jej ulubionej serii filmowej – „Szybcy i wściekli”. Tego dnia miały zostać puszczone części od „Za szybcy, za wściekli”, gdyż trzy pierwsze były pokazane dobę wcześniej.
            Lila zakupiła bilet, poszła zająć miejsce i wygodnie się na nim rozsiadła. Chwilę później usłyszała znajomy głos. <<Nie, to nie możliwe! – pomyślała – Co on robiłby o tej porze w kinie? Nie ma jutro przypadkiem jakiegoś treningu czy coś? A może przyszedł tu z jakąś dziewczyną? O nie! Zauważył mnie – jęknęła – i idzie tu!>> Przerażona zapadła się w fotel, ale wiedziała, iż nie uniknie w ten sposób nieuchronnego spotkania z mega przystojnym Brazylijczykiem.
- Kogo ja widzę? – uśmiechnął się do niej – Znowu na siebie wpadamy. Nie wiedziałem, że chodzi pani na maratony filmowe.
- Ale tylko na filmy które lubię, a tak się składa, że to moja ulubiona seria. – odpowiedziała. – A pan?
- Tak się składa, że ja też lubię „Szybkich i wściekłych”. Mogę się przysiąść? – spytał niepewnie.
- Proszę. Jak to mówią: „Think fast and live furious” – uśmiechnięta dodała.
- Myślałem, że tylko ja to znam. Mam propozycję…
- Tak?
- Przestańmy z tym „pan”, „pani”. Nie ma przecież między nami takiej znowu dużej różnicy wieku, prawda? – zapytał – Przepraszam, trochę się zapędziłem, kobiet o wiek się nie pyta – zawstydził się.
- Dla mnie to nie problem. Jestem od ciebie młodsza o pięć i pół roku.
- A więc rocznik ‘95?
- Podobno najlepszy – dodała z figlarnym uśmieszkiem i zaczął się seans.
            Z ciekawością oglądali maraton, który oboje niesamowicie wciągnął. Nie przeszkadzało im to jednak w żwawych dyskusjach.
- A więc, Lili, opowiedz mi coś o sobie. Przecież ja nawet nie wiem z jakiego jesteś kraju – nalegał.
- A może zgadniesz, piłkarzyku? – podpuszczała go – Dam ci 3 szanse.
- Ok. Po twoim akcencie wnioskuję, iż pochodzisz z Europy… - pokiwała głową, potwierdzając – Niemką nie jesteś…
- Skąd pewność?
- To proste. Niemki są brzydkie. – odparł, wywołując tym samym rumieniec na twarzy dziewczyny – Greczynka?
- Próbuj dalej.
- Włoszka?
- Ostatnia szansa – skwitowała z szelmowskim uśmieszkiem.
- Już wiem. – zamyślił się – Jesteś ładna, mądra, masz świetny akcent… Musisz być Polką!
- Bingo! Wiesz, nie spodziewałam się, że zgadniesz – powiedziała, będąc pod wrażeniem.
            Liliana opowiedziała mu o swoim rodzinnym mieście, o tym, jakie piękne są Góry Izerskie, ile fajnych miejsc jest w pobliżu. Chłopak był nią oczarowany. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie, swobodnie, dlatego nie można się dziwić, że pod koniec siódmej części zapytał, czy nie miałaby ochoty kiedyś z nim wyjść.
- Ale to takie czysto koleżeńskie spotkanie? Nie żadna randka? – wolała się upewnić.
- Zobaczymy. – powiedział tajemniczo – To zależy od ciebie.
- Czyżby?
- No tak, każda prawdziwa randka kończy się przynajmniej buziakiem w policzek – rzekł podkreślając słowo „przynajmniej”.
- Czyli czysto koleżeńskie. – dodała pewna siebie – W takim razie jestem wolna  w niedzielę. Oczywiście jeśli ci to pasuje.
- Pewnie – odparł uradowany.
- To może w tej kawiarni, w której na siebie już kiedyś wpadliśmy? Na przykład o 15:00?
- Mi pasuje. Już się nie mogę doczekać.
- Do zobaczenia.

W niedzielę panna Fox założyła beżową, zwiewną sukienkę maxi, czarne baleriny i torebkę, po czym starannie wytuszowała swoje przedługie rzęsy, a o w pół do trzeciej była już gotowa. Niespiesznym krokiem udała się w umówione miejsce, a serce waliło jej jak oszalałe. No w końcu nie co dzień umawia się z piłkarzami światowej sławy.
            W tym czasie poddenerwowany Brazylijczyk siedział już przy stoliku i wyczekiwał ślicznej Polki. <<Jest świetna. Taka spokojna i zadziorna za razem. Ma charakterek, jest pewna siebie.>> - marzył, gdy nagle spostrzegł w wejściu  j ą. Stała tam i szukała go wzrokiem. <<I na szczęście znalazła>> - pomyślał.
- Cześć – przywitał ją, wstając z miejsca.
- Hej – odrzekła i go przytuliła.
- U, a za co to?
- Nie podoba ci się, że jestem miła? – zapytała przewrotnie.
- Skądże, ale właśnie zdałem sobie sprawę, że to, że jeszcze nigdy nie nawiązałem znajomości z żadną Polką było moim największym życiowym błędem.
- Uwierz mi, nie musisz się zamęczać. Nie wszystkie Polki są takie jak ja – zapewniła.
- Wiem. Ty jesteś jedyna w swoim rodzaju. – próbował ją oczarować – To co? Latte?
- Poproszę.
            Ney zamówił kawę, po czym oddali się ciekawym rozmowom. Z początku było trochę niezręcznie, ale wstydliwość dość szybko ustąpiła pola fascynacji. Po godzinie piłkarz zaproponował, aby przenieśli się w inne miejsce. Stwierdził, że pokaże Lili swoją ulubioną knajpkę w pobliżu. Od razu ostrzegł ją, by nie nastawiała się na zbytni luksus, na co ona tylko się szeroko uśmiechnęła i odrzekła, iż księżniczką to ona nie jest. I ze świetnymi nastrojami wyruszyli w drogę. Zatrzymali się w pobliżu deptaka, gdzie w małej budce chłopak zakupił dwa kebaby, a następnie udali się w kierunku plaży i przysiedli na jednej ze znajdujących się w zacisznym miejscu ławek.
- Wiesz, nie spodziewałam się, że jadasz takie rzeczy. – zaczęła nieśmiało – Myślałam, że możecie jeść tylko zdrowe produkty…
- Niby tak, ale dzisiaj mam dyspensę. A smakowało?
- Tak. Ja lubię takie rzeczy.
- Dobrze wiedzieć. Zapamiętam na przyszłość. – posłał jej jeden z tych zmiękczających serce uśmiechów i niespodziewanie złapał ją za prawy nadgarstek – Pokaż no te swoje tatuaże. – dokładnie się przyjrzał temu na prawym nadgarstku – Czemu akurat taki i kiedy go zrobiłaś?
- Ciekawski jesteś, co? – przygryzła wargę – Ten – pokazała na prawy nadgarstek – był pierwszy. Zrobiłam go we Wrocławiu, na pierwszym roku studiów. Miał mi przypominać, żeby czerpać z życia garściami, dlatego napis „There’s only one life”. Zastanawiałam się czy ma brzmieć tak, czy „You only live once”, ale stwierdziłam, że YOLO jest już zbyt promowane w mediach.
- Siostry Kardashian – odparł jakby czytając jej w myślach.
- Dokładnie. No a ten – wyciągnęła w jego stronę drugą rękę, na której widniała sentencja „A PRAYER FOR THE WILD AT HEART KEPT IN CAGES” – pojawił się po powrocie z wymiany studenckiej.
- Już gdzieś taki widziałem… - zamyślił się – Angelina Jolie chyba ma taki sam i w tym samym miejscu.
- Tak. – odparła spokojnie – To od niej zaczerpnęłam ten tekst. Przez wiele lat był mi bliski. Były takie chwile, kiedy czułam się jak w złotej klatce. Ale to już przeszłość – rozpromieniła się uśmiechając i założyła niesforny kosmyk za ucho.
- A to co? – zapytał zdezorientowany – Obrączka? Masz męża?!
- Nie, spokojnie. – rzekła najwyraźniej rozśmieszona tymi słowami – Gdybym miała męża, to przecież mieszkałabym z nim. To tylko pierścionek, który dostałam od babci. O, widzisz? Tu są trzy oczka – sprostowała.
- Uff.. Już się przestraszyłem.
            Po jakiejś godzince Júnior postanowił ją odprowadzić. Choć przyszło mu się trudno z nią rozstawać, nie miał wyjścia. Ona szła rano do pracy, on miał wcześnie trening.
- Dzięki za udane popołudnie… i wieczór – powiedziała Lila.
- Tak, troszkę nam zeszło. No, ale widzę, że jesteś zadowolona, nie uciekłaś wcześniej, więc chyba nie była to taka zła randka?
- Nie, to przecież wcale nie była randka – nie omieszkała mu nie przypomnieć ich ostatniej rozmowy.
- W takim razie jeszcze nie wiadomo. Jeszcze się nie rozstaliśmy. – posłał jej figlarne spojrzenie, Boże, nawet jego przecudne oczy się uśmiechały – Mam w środę mecz i muszę być szczęśliwy, żeby wygrać… Chyba nie chcesz, żebyśmy odpadli z rywalizacji? – spytał z miną zbitego psiaka.
- Bierzesz mnie na litość! Ale niech będzie. Chodź tu. – i pocałowała go delikatnie w policzek – Happy?
- Tak. A wiesz, może moglibyśmy się jeszcze jakość spotkać?
- Czemu nie – stwierdziła, sprawiając mu tym samym ogromną przyjemność.
- To może dałabyś mi swój numer?- zapytał z nadzieją.
- Nic z tego. Jak go chcesz zdobyć, musisz się bardziej postarać! – rzuciła uśmiechnięta, znikając na klatce schodowej apartamentowca.

- Co za dziewczyna – westchnął po portugalsku i już zaczął obmyślać jakby tu zdobyć ten, wydawało mu się, że najważniejszy w jego życiu, numer.










Hejka wszystkim! 
Wrzucam kolejny rozdział do poczytania. :) 
Mam nadzieję, że choć troszkę się spodoba. 
Obiecuję, że kolejny pojawi się jeszcze przed weekendem - oczywiście, jeśli nadal będziecie tego chciały. :D 
Bardzo proszę o komentarze, bo bardzo mnie motywują. 
Papa kochane :*

4 komentarze:

  1. A jednak randka ;D rozdział cudny wręcz, "Co za dziewczyna " zgadzam się z Juniorem. ;D kochana czekam na kolejny rozdział. <3 / tudopassa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, Ney musiał być szczęśliwy przed meczem, heh. :-D I dziękuję bardzo :-* Kolejny w piątek <3

      Usuń
  2. Boski rozdział *-* <3/ neyforever18

    OdpowiedzUsuń