wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział X czyli odpokutujesz za swoje słowa i namowy

- Słucham? – zapytała odebrawszy poranny telefon.
- Hej, Lil. – odezwał się głos w słuchawce – Chciałem się upewnić, że się nie rozmyśliłaś… A raczej, że przemyślałaś sobie wszystko na spokojnie i przyjedziesz?
- Tak. Wiesz, że nie mogłabym cię opuścić, kiedy mnie najbardziej potrzebujesz… - westchnęła – Mam już bilet. Olka i Fifi też lecą.
- Serio? – nie mógł powstrzymać wybuchu radości – Jak mam być szczery, to nie do końca wierzyłem w ich pojawienie się.
- No niby tak, ale mają sporo spraw do załatwienia u nas. Postanowili, że ślub odbędzie się w Polsce – tłumaczyła przyjacielowi.
- Jaki ślub?!
- To ty jeszcze nie wiesz? Zaręczyli się jakiś czas temu… Fabian? – dodała po chwili – A nie przyjechałbyś po nas na lotnisko… Wiem, że jesteś bardzo zajęty w związku z tym swoim interesem, ale jakoś mi się nie uśmiecha jazda autobusem w nocy…
- Ok. Nie ma problemu. Najważniejsze, że będziesz.
- Przecież to ja cię namawiałam na pub. Teraz muszę ponieść tego konsekwencje – powiedziała, śmiejąc się.
- Dobra, wyślij mi SMSem, o której mam być na lotnisku. Muszę kończyć. Pa, Mała!
- Pa, Malutki – pożegnała się.

            Zjadła śniadanie, wyjęła walizkę i zaczęła się pakować. Fox nie do końca wiedziała, czy chce wyjeżdżać. Ale została poniekąd przyparta do muru. Już od kilku lat namawiała Fabiana, żeby zainwestował i rozkręcił swój własny interes. W końcu niezły z niego marketingowiec i manager. Teraz, kiedy w końcu się przełamał, najzwyczajniej w świecie nie mogła go opuścić, musiała zjawić się na otwarciu.
W sobotę w pracy było jej trochę głupio przed panią Hernández, ponieważ w piątek koło północy zadzwonił Fabian i powiadomił o otwarciu pubu. W związku z tym Lili nie wiedziała, czy tak szybko dostanie urlop. Nie opłacało się wyjeżdżać na dwa dni, więc chciała prosić o tydzień wolnego. Ku jej zdziwieniu, starsza pani zgodziła się, lecz w rozliczeniu godzin musiała po powrocie pracować na dwie zmiany. Dziewczyna zgodziła się bez chwili wahania.
            Mimo wszystko młoda Polka nie miała zielonego pojęcia, kiedy wróci. Bowiem jeszcze podczas lotu do Wrocławia, narzeczeni oświadczyli jej, że zaczęli się na poważnie zastanawiać nad powrotem do ojczyzny. Chcieli założyć rodzinę. Namawiali więc też przyjaciółkę, by wróciła z nimi…

***********

            Kiedy nadszedł dzień otwarcia lokalu Fabiana, Liliana postanowiła założyć klasyczną małą czarną oraz czarne szpilki. Zrobiła mocne smoky eyes, podkreśliła błyszczykiem usta, spięła czekoladowobrązowe włosy i wyruszyła w dość krótką drogę do centrum.
            Wieczór świetnie się udał. Właściciel był zadowolony. Wszyscy wyśmienicie się bawili. Impreza trwała do białego rana.
            Nazajutrz dziewczyna już na spokojnie udała się porozmawiać z przyjacielem. Ubrana w dżinsy i luźną koszulkę z napisem HOMIES, udała się do nowo otwartego pubu.
- Co podać? – zapytał młody barman, którego dziewczyna znała z widzenia.
- Sok pomarańczowy. – powiedziała z uśmiechem – I proszę zawołać właściciela.
- Szef jest zajęty – odrzekł sucho, podając jej szklankę.
- Proszę mi uwierzyć, że dla mnie nie jest – dodała z przekąsem i widoczną pewnością siebie.
- Mam powiedzieć, że kto niby przyszedł? – zapytał niechętnie.
- Jego przeznaczenie – rzuciła ironicznie.
            Chłopak z ponurą miną ruszył w stronę gabinetu swojego pracodawcy. Powiadomił go o czekającym przy barze gościu i kiedy powiedział, jak kazała mu się zapowiedzieć, ten roześmiał się. Natychmiast jednak wstał z fotela, poprawił koszulkę i uspokoiwszy się, pouczył pracownika, że ta kobieta ma być zawsze traktowana z należytym szacunkiem, obsługiwana bez kolejki, no i oczywiście nie może brać od niej pieniędzy, bo ten lokal istnieje właśnie dzięki niej. Barman się zdziwił, ale no cóż, musiał słuchać szefa, jeśli chciał utrzymać pracę.
- Lilka! Co cię do mnie sprowadza? – przywitał ją serdecznym uściskiem.
- Chciałam odwiedzić przyjaciela. – odparła widocznie rozpromieniona – I porozmawiać…
- Ok, zabieraj soczek i choć do mnie. Tam będziemy mieć spokój. A… Młody, nie wpuszczaj nikogo, no chyba, że wpadłoby któreś z mojego rodzeństwa, chociaż szczerze w to wątpię.
- Tak jest, szefie – odparł potulnie.
- No dobra, to o czym chciałaś pogadać? – spytał, zamykając drzwi od gabinetu.
- Chciałam, żebyś mi doradził… - zaczęła nieśmiało – Okazuje się, że Olka i Fifi chcą wrócić do Polski. I próbują namówić mnie do tego samego.
- A ty nie wiesz, co zrobić? – upewniał się.
- Dokładnie. Wiesz, ja mam tam dobrą pracę, na mieszkanie też nie narzekam. Lecz oni twierdzą, że to nie są sprawy, które miałyby mnie trzymać w Katalonii.
- Musisz być ze sobą szczera. Chcesz wrócić? Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć – zapewniał.
- Kiedy ja już sama nie wiem. Myślałam, że jest fajnie. Wiesz, miasto marzeń, Camp Nou, architektura Gaudiego… Marzyłam o tym.
- Nie masz problemów z komunikacją, jesteś blisko swojej drużyny. – wyliczał – A właśnie, obejrzałaś już wczorajszy mecz? Trochę mi głupio, że musiałaś się poświęcić dla mnie…
- Daj spokój. – pocieszyła go – A obejrzenie meczu, było pierwszą czynnością po przebudzeniu.
- I jak?
- A jak mogło być?! Oczywiście wygraliśmy. Wysłałam już Xaviemu SMSa z gratulacjami dla chłopców.
- Xaviemu?! To ty go znasz? – niedowierzał.
- Ty to masz krótką pamięć. – zaczęła się z niego nabijać – Mówiłam ci, że okazało się, że moja szefowa jest jego matką.
- Tak? A no może faktycznie…
- Och, tak mnie słuchasz – westchnęła.
- Nie narzekaj – droczył się z nią, gdy nagle rozległ się dźwięk dochodzący z torebki Polki.
- Mogę? – zapytała przyjaciela, wahając się czy odebrać. Chłopak pokiwał twierdząco głową, toteż przejechała palcem po ekranie – No hej, Geri, co tam? – rozpoczęła rozmowę po katalońsku, wstając jednocześnie z fotela i podchodząc do okna.
- Hej, Lili! – przywitał się z nią Piqué – Co słychać, co się z tobą dzieje? – dopytywał, próbując jakoś zamaskować zmartwienie.
- Wszystko ok. Jestem w domu – powiedziała radośnie.
- A… To świetnie, w takim razie widzimy się w środę po meczu…
- Nie, - przerwała mu – źle mnie zrozumiałeś. Jestem w domu. W Świeradowie. W Polsce.
- Jak…to…w Polsce? – zdawał się nie wierzyć farmaceutce – Nie było cię na ostatnim meczu La Ligii, ale jesteśmy ci to w stanie wybaczyć, bo był to mecz wyjazdowy, ale co to ma znaczyć, że nie pojedziesz z nami na półfinał Ligii Mistrzów?! – już nie krył oburzenia – Jeśli chodzi o przelot, to miejsce w naszym samolocie masz już zaklepane. Wylatujemy… - mówił jak nakręcony, gdy dziewczyna weszła mu w słowo.
- Gerard! – krzyknęła na telefon, żeby rozmówca dał jej coś powiedzieć – To nie jest tak, że nie chcę. – tłumaczyła piłkarzowi – Mam urlop…
- No właśnie i mogłabyś z nami pojechać! – nie wytrzymał – Masz przecież wolne do końca tygodnia, więc w niczym by ci ten wyjazd nie przeszkodził.
- To prawda, że powinnam wrócić do apteki w poniedziałek.
- Jak to powinnaś? – zapytał ze smutkiem – To kiedy masz zamiar wrócić? I dlaczego w ogóle wyjechałaś?
- Przyjaciel otwierał pub, do czego go od lat namawiałam, toteż musiałam przyjechać do Polski. A co do mojego powrotu… - zawahała się – To nie wiem, kiedy wrócę…
- Czemu? Co się stało? Pokłóciłaś się z… kimś?
- Nie. Po prostu moi przyjaciele, z którymi mieszkałam w Barcelonie biorą ślub w ojczyźnie. Na dodatek postanowili już o powrocie i namawiają mnie to tego samego. Tylko, Geri… Bądź dyskretny, ok? – powiedziała błagalnym tonem – Ja jeszcze nie podjęłam decyzji, a poza tym, jeśli to dotarłoby do trenera, to zaraz dowiedziałaby się pani Hernández i byłaby, delikatnie mówiąc, zła.
- Dobra, spoko, jak chcesz… - rzekł niepewnie – Ale pamiętaj o jednym…
- Tak?
- Poza nimi, masz jeszcze w Barcelonie nas. Co prawda czasem wyjeżdżamy, ale możesz na nas polegać…wszystkich – poinformował z naciskiem akcentując to ostatnie słowo.
- Dzięki. Jak coś postanowię, to się odezwę. A na razie... Powodzenia w środę. Przekaż to chłopakom. Będę was oglądać i trzymać kciuki oczywiście.
- Dobra, trzymaj się. I szybko do nas wracaj.
- Pa – pożegnała się.





*******
Hejka! :D
Mam chwilkę, zanim zacznę się uczyć,
więc wrzucam obiecany - 10 już! - rozdział.
Cieszę się, że dotarliśmy do tego momentu. ^_^
Jako że to okrągły numerek,
to rozdział jest dłuższy niż ostatnio
i mam nadzieję, że ciekawszy.
Chociaż to ostatnie pozostawiam do osądzania Wam. :p
Piszcie szczerze, co myślicie. To mnie bardzo motywuje. ;)
Widzę, że nawet sporo osób to czyta, ale martwi mnie mała ilość komentarzy... :/
Proszę, bądźcie bardziej aktywni, żebym wiedziała, że naprawdę mam dla kogo pisać.
Kolejny rozdział powinien się pojawić w piątek.
Buźka :*

4 komentarze:

  1. No kochana cieszę się, że dodałaś rozdział, jest oczywiście cudny. I proszę niech Lilka wróci do Barcelony i to tak szybko, a nie.. ;(
    Jak to szybko leci już 10 rozdział gratuluję i życzę kolejnych pięknych rozdziałów na które czekam i wchodzę 1000 razy dziennie na twój blog sprawdzić czy dodałaś coś nowego. <3
    Czekam na kolejną część i buźka. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, kochana. <3 Dziękuję za to, że jesteś :-* A Liliana musi sobie wszystko poukładać i przede wszystkim przemyśleć, czy ma do kogo, skoro jej przyjaciele wracają do Polski :-p Kolejna w piątek raczej, bo w czwartek muszę upiec ciasto moim głodomorom :-D Buźka :-*

      Usuń
  2. Ojeju *-* Świetny rozdział ;3
    Lilka ma wracać do Barcelony i to już! ;3
    Czekam na następny ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-* A Lilianie coś albo ktoś będzie musiał pomóc w podjęciu tej decyzji. :-D Ale obiecuję, że nie będzie źle. :-*

      Usuń