niedziela, 25 stycznia 2015

Epilog

            Na tym narrator kończy opowiadanie tej historii. Ma jednocześnie nadzieję, że się podobała. A nasi bohaterzy? Państwo da Silva Santos są szczęśliwi. Mieszkają w pięknym domku w Castelldefels. Ney dalej gra dla Dumy Katalonii, za ostatni sezon został uhonorowany Złotą Piłką (narrator nie chce nawet dopuszczać do siebie myśli, że ktoś może nie wiedzieć, co to za nagroda!), a Lili spędza ostatnie chwile w aptece. Dlaczego? – z pewnością zapytacie. A no dlatego, że już coraz bliżej do rozwiązania. Tak, otóż to. Nasi bohaterowie odliczają ostatnie dni do przyjścia na świat owocu ich wielkiej miłości – dziewczynki, dla której przeszczęśliwy Davii Lucca wybrał już pierwsze imię – Stella.


And they lived happily ever after…





*****

No więc tak...
Jest to już ostatni wpis na tym blogu.
Teraz już formalnie mogę uznać opowiadanie
"Nigdy nie przestawaj się uśmiechać" za zakończony.
Z jednej strony się cieszę, bo była to świetna przygoda.
"Poznałam" kilka fajnych osób,
przeczytałam wiele rozdziałów i opowiadań,
które dostarczyły mi wielu pozytywnych emocji
oraz poniekąd inspiracji. ;D
Z drugiej jednak strony łezka mi się w oku kręci... :')
A kręci się, bo zostałam tak ciepło przyjęta w tym świecie.
Pojawiło się mnóstwo pozytywnych i bardzo miłych opinii.
Chciałabym więc z tego miejsca bardzo podziękować wszystkim czytającym, a przede wszystkim komentującym, którzy pokazywali, że mam dla kogo pisać.
Dziękuję też znajomym z photobloga, którzy znają mnie jako lilka1899.
Wasze wpisy dodawały mi motywacji. <3
Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się urażony,
jeśli wyróżnię 2 osoby, które długo wytrzymały ze mną i z tym opowiadaniem. ;)
Mam tutaj na myśli dziewczyny, które podpisują się jako
neyforever18 oraz tudopassa.
Dziewczyny, bardzo, ale to bardzo Wam dziękuję,
że tu byłyście i mnie wspierałyście.
Nie spodziewałam się, że wytrzymacie tu tak długo. ^^
Jednocześnie zaczynam, a właściwie już zaczęłam nowe opowiadanie
i mam nadzieję, że wszyscy będziecie się pojawiać na
Liczę na opinie. ;)
Dziękuję Wam wszystkim, że tu byliście
 i jednocześnie proszę, żeby każdy, kto czytał,
nawet, jeśli już długo po zakończeniu bloga,
zostawił po sobie ślad w postaci komentarza. :D
Byłabym bardzo wdzięczna. :)
No to tak...
Buziaczki dla wszystkich i uściski.
Pamiętajcie, że Was kocham i nadal będę działać na bloggerze. <3
Mam jeszcze kilka pomysłów na historie, więc myślę, że ta przygoda z pisaniem szybko się nie zakończy. *_*
No to jeszcze raz buźka i trzymajcie się, robaczki. ;*******

~Na zawsze Wasza, Lilka <3

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział XXI ale czy aby na pewno?

„I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE. KONIEC”

            Nie, no. Narrator nie chce rozwścieczyć czytelnika, więc doda jeszcze parę faktów z życia naszej głównej bohaterki.
            Tak, więc… Następnego lata odbył się bardzo ważny turniej piłkarski, a mianowicie FIFA World Cup 2018. W finale zmierzyły się reprezentacje Brazylii oraz Argentyny. Wygrali przedstawiciele ojczyzny Pelégo. Tydzień po finale w Rosji do Świeradowa najechały tłumy. Wszyscy dostali zakwaterowanie w zaprzyjaźnionych młodym hotelach, aby spokojnie i radośnie spędzić czas, tak ważny czas dla Neymara i Liliany. Mieli oni bowiem pobrać się właśnie w miejscowości, z której pochodziła panna młoda.
            Goście weselni mieli zabawić w Dolinie Młodości trzy dni. Ceremonia zaślubin odbywała się w pięknie udekorowanym kościele. Potem miano się udać do jednego z hoteli na wesele. Nazajutrz miejsce miały równie huczne jak wesele poprawiny, a wieczorem prawie 300 zaproszonych osób poszło na stadion miejski, na koncert, po którym odbył się przepiękny pokaz fajerwerków.
            Pewnie dziwi was te 300 osób? Cóż poradzić? Zarówno Lilka, jak i Ney mają spore rodziny. Doliczcie sobie do tego ich katalońskich przyjaciół, chłopaków z drużyny i sztabu szkoleniowego + ich osoby towarzyszące, a nie zapominajcie, że Neymar Jr. regularnie gra nie tylko w FCB, ale także w reprezentacji Brazylii… Zna też wielu piłkarzy, z którymi się kumpluje. Lili też ma wielu znajomych – a to z liceum, a to ze studiów, a to z wymiany studenckiej… I co? Wyjdzie z 300 osób! Dlatego nie wystarczyło, że - jeszcze wówczas – narzeczeni zarezerwowali cały hotel, w którym odbywało się wesele. Musieli znaleźć więcej pokoi. Na szczęście właściciel obiektu miał w posiadaniu jeszcze jeden hotel i pensjonat. Nie było więc problemu z noclegami.

            Oprócz zakwaterowania, opłacenia biletów na miejsce zaślubin, przybyli dostali drobne prezenty, ale narrator nie wie, co tam było, bo nie jest osobą wścibską i nie zagląda do czyichś toreb. Może jednak zdradzić, iż świadkami na ślubie państwa da Silva zostali Olimpia Stur oraz Dani Alves. Ponadto obrączki zakochanych niósł Davii Lucca da Silva, a państwo młodzi udali się w podróż poślubną na wyspę Orust w Szwecji, a następnie na poleconą im przez Kourtney i Scotta Disicka (tak, tak, oni też są ich przyjaciółmi i jeśli już koniecznie chcecie wiedzieć, byli na weselu) grecką wyspę Mykonos.








CZYTASZ=KOMENTUJESZ

***

I tak oto dobrnęliśmy do ostatniego rozdziału
"Nigdy nie przestawaj się uśmiechać".
Mamy oczko, hehe. ;)
Jutro dodam epilog, ale ostrzegam, że będzie króciutki.
W ogóle rozdział miał się pojawić w poniedziałek,
lecz jestem w świetnym nastroju pomeczowym
i dodaję dziś. ;*
Mam nadzieję, że nie urwiecie mi głowy za to, że kończę już opo.
Po prostu nie mam pomysłu na dalszą część, 
a takie pisanie na siłę nie jest chyba dobrym pomysłem...
No dobra, to jeszcze się nie żegnam, bo szybko tu wrócę
i wtedy zrobię sobie takie małe podsumowanie.
Do epilogu, robaczki <3

wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział XX i Antonio Gaudi jako swat

            Po 20 sierpnia, już po dwudziestych piątych urodzinach Fox, a dokładniej dzień po pierwszym meczu Blaugrany w nowym sezonie La Ligi Neymar zabrał swoją ukochaną do jednej z najlepszych restauracji znajdującej się w pobliżu Pl. de Catalunya.
On ubrany w grafitowe spodnie, tegoż samego koloru buty, koszulę w czarno-granatowo-białą kratę z podwiniętymi rękawami i nie zapiętą pod szyję, a do tego grafitowe oprawki RayBan; ona w małej czarnej od Rolanda Moureta, sandałkach na szpilce kupionych w DASH, z małą skórzaną torebeczką marki SAGAN i związanych w tzw. kokon włosach. Wyglądali jak wyjęci z jakiegoś żurnala. Para idealna. Piękni, młodzi, stylowi, szczęśliwi, zakochani. Nic, tylko im pozazdrościć.
Po smacznej kolacji wybrali się na spacer. Poszli w ulubione miejsce pani magister, a mianowicie do Parc Güell. Usiedli chwilę na najdłuższej ławce świata. Wokół nie było ludzi. Zegarek wskazywał na 19:25, więc odwiedzający się ulatniali. W pewnym momencie w tym kolorowym miejscu zostali tylko we dwoje. Nagle piłkarz zerwał się z miejsca.
- Wiesz, że cię kocham i że jesteś dla mnie całym światem? – zapytał lekko poddenerwowany.
- Tak, wiem. Ja też cię kocham nad życie – odpowiedziała zdezorientowana.
- Zrozum, gdyby nie ty i Davii… Ja nie chcę bez ciebie żyć. Całą resztę mojego życia chcę spędzić przy tobie. – uklęknął przed ukochaną – A więc, Lili, czy uczynisz mi tę przyjemność i wyjdziesz za mnie? Czy zostaniesz panią da Silva Santos? – mówił drżącym głosem, wyciągając małe, czerwone pudełeczko z pierścionkiem.
- Ney… - zsunęła się z ławki, kucając przed Brazylijczykiem – Co ja ci mogę powiedzieć? – ciągnęła ze łzami w oczach.
- Powiedz „tak” i uczyń mnie najszczęśliwszym facetem na świecie.
- Tak. Zostanę panią da Silva. – Júnior włożył jej na serdeczny palec przepiękny pierścionek – Kocham cię.
- Kocham cię.

            Narzeczeni wstali z ziemi i zaczęli namiętnie się całować…







CZYTASZ=KOMENTUJESZ

***

Hejka ;*
No to macie pierwszą niespodziankę, 
chociaż wydaje mi się, że była do przewidzenia. ;)
To już przedostatni rozdział.
Dodam jeszcze 2 posty.
Ale, ale! Nie smućcie się!
Zapraszam Was na nowe opowiadanie, 
które znajdziecie pod adresem:
http://wposzukiwaniuszczescianaswiecie.blogspot.com
Czytajcie i wyrażajcie swoją opinię. To dla mnie bardzo ważne :D
No to ja już znikam i do następnego, robaczki <3

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział XIX czyli jak wyrazić uczucia za pomocą koszulki

            Przed pierwszym meczem presezonu gracz Barçy z nr 11 wpadł wieczorem do mieszkania swojej dziewczyny.
- Hej, kochanie – przywitał ją gorącym pocałunkiem.
- Hej. A ty z czego się tak znowu cieszysz? – zapytała.
- Mam coś dla ciebie. – podał jej papierową torbę – Przymierzysz? – zapytał z nadzieją, widząc jak wyciąga prezent z opakowania.
- Pewnie, że przymierzę. – uśmiechnęła się promiennie do ukochanego – I jak? – zapytała robiąc przed nim pełen obrót.
- Cudownie. – przyciągnął ją do siebie i mocno ucałował – Wiesz, to koszulka na nowy sezon i chciałbym, żebyś mi w niej kibicowała. Wiem, że zawsze chodziłaś na mecze w koszulce klubowej, ale ta jest z moim numerem i nazwiskiem, a to dla mnie ważne, bo chciałbym, żebyś na każdym meczu miała na plecach nie moje imię, ale moje nazwisko… - ciągnął – A tam na dole… – wskazał na prawy dolny róg koszulki, gdzie znajdowała się hiszpańska sentencja: „Nunca dejes de sonrair ni siquiera cuando estes triste porque nunca sabes quien se puede enamorar de tu sonrisa”, czyli „Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet gdy jesteś smutna, bo nigdy nie wiesz, kto zakocha się w twym uśmiechu” – Kazałem to wyszyć, specjalnie dla ciebie… - zaczerwienił się – Kocham ciebie i twój uśmiech.
- Za to ja zadurzyłam się w twoich cudownych, czekoladowych oczach. – przytuliła go i pocałowała – Nikt nie zrobił dla mnie czegoś tak romantycznego. Oczywiście, że będę ją nosić i ci w niej kibicować. Kocham cię.
- Jesteś dla mnie najważniejsza – pogłaskał ją po policzku i złożył delikatny pocałunek na jej ustach.
            Tę noc spędzili razem, ale już rano musieli się rozstać, bo Ney miał trening, a Liliana dyżur. Mieli się spotkać dopiero po meczu, na Camp Nou.

            Polka na spotkanie oczywiście włożyła nową koszulkę, a wyszytą sentencję zauważyły jej przyjaciółki, z którymi oglądała widowisko sportowe – Shakira i Antonella. FCB wygrała z przeciwnikiem 6:0 i chociaż mecz był towarzyski, to i tak wynik wywołał ogromną radość na trybunach oraz w całym mieście. Da Silva strzelił trzy gole i bardzo ucieszył się na widok Lilki w otrzymanej od niego części garderoby. Z daleka było widać, że piłkarz jest zakochany.






CZYTASZ=KOMENTUJESZ

***

Hej wszystkim!
Powracam z kolejnym kawałkiem mojego opo. :)
Jak obiecałam, dowiedzieliście się dzisiaj, skąd taki, a nie inny tytuł.
Razem z kolejnym rozdziałem podam Wam link do nowego bloga. :D
Jestem podekscytowana, bo to będzie nowe wyzwanie, ale jednocześnie mi także będzie brakowało "Nigdy nie przestawaj się uśmiechać".
Ale co poradzić? Tudo passa...
Piszcie, jak się Wam podoba.
Mogę zdradzić, że już nic się między nimi nie popsuje, ale niespodzianka będzie. A nawet dwie. :p
No to ten tego...
Do następnego <3 <3

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział XVIII i mały słodziak

            Lot do Brazylii był bardzo długi i męczący. Po naszych bohaterów na lotnisko przyjechała Rafaella – siostra Neymara. Bardzo ucieszyła się na widok brata oraz serdecznie przywitała się z – jak ona to określiła – przyszłą bratową. Dziewczyny zdawały się nadawać na jednej fali, więc szybko się dogadały.
            Dom napastnika FC Barcelony zrobił na Fox wielkie wrażenie. Był wielki i bogato urządzony – a uwierzcie narratorowi, że kto jak kto, ale Lila dobrze się znała na urządzaniu wnętrz i wyczuła tu fachową rękę dekoratora. W budynku, na parterze znajdował się salon połączony z kuchnią i jadalnią, łazienka i pralnia, a no i oczywiście obok był garaż mieszczący trzy auta. Piętro wyżej znajdowały się dwa pokoje gościnne, pokój Daviego, biuro (tak jakby) oraz ogromna sypialnia. Każde z tych pomieszczeń posiadało swoją łazienkę i balkon. Ponadto w sypialni znajdowały się prowadzące na górę schody. Po wejściu ukazywały się dwie pary drzwi: jedne do siłowni (takiej domowej, nie jakiejś znowu ogromnej), a drugie do – i tu „ogromnej” to chyba zbyt małe słowo – garderoby. Za oknami malował się widok na przepiękny ogród, w którym nie zabrakło także jacuzzi i basenu.
- Wow – powiedziała, nie znajdując innego określenia na to, co przed chwilą zobaczyła.
- Podoba ci się? – zapytał, łapiąc ją w pasie.
- Tak, masz śliczny dom. Sam wszystko urządziłeś? – zapytała podchwytliwie, a chłopak podrapał się po głowie i delikatnie zarumienił.
- Rafaella skończyła kilka kursów i tak bardzo chciała się tym zająć, że jej pozwoliłem… Czuj się jak u siebie w domu, bo w sumie to jest już też twój dom – dodał po chwili z szelmowskim uśmieszkiem.
            Kolejny dzień miał okazać się dla naszej bohaterki bardzo stresujący – miała poznać synka swojego ukochanego. Przebierała się z dziesięć razy. A denerwowała do tego stopnia, że zapomniała o porannej kawie!
- Spokojnie, będzie dobrze. – uspokajał ją da Silva – Przecież to tylko dziecko. On ma dopiero dziewięć lat. Wrzuć na luz!
- No właśnie. To jest twoje dziecko! – usiadła mu na kolanach – A jak mnie nie polubi?
- Nie nastawiaj się w ten sposób. Chcę tylko, żeby mój pierworodny poznał wybrankę mojego serca. Ot i tyle. Poznasz go, zobaczysz, że to świetny, czarujący dzieciak. Czasem rozrabia, ale…
- Ma to po tatusiu – zakończyła za niego zdanie i pocałowała w usta.
            Jak się okazało, piłkarz miał w zupełności rację. Spotkanie udało się. <<Davii od razu polubił Lili. – prowadził ze sobą wewnętrzny monolog obywatel Brazylii – Może ma gust po mnie?... A wydaje mi się, że ona też go polubiła. Wszystko poszło tak, jakbym tego chciał.>>
            Liliana wydawała się być nawet zadowolona z faktu, że każdego kolejnego dnia pobytu w tym przepięknym kraju towarzyszył im mały da Silva. Świetnie się z nim dogadywała. Całą trójką taplali się to w morzu, to w basenie, chodzili na spacery, wariowali w wesołym miasteczku. Chłopiec zamieszkał u nich na czas ich brazylijskich wakacji. Bardzo się z tego powodu cieszył, a razem ze swoją ciocią – jak zaczął nazywać Lilkę – dużo gotował. Przygotowywali posiłki, piekli ciasta, robili domowe lody, a przy okazji dobrze się bawili.

            Dlatego też, gdy nadszedł czas powrotu do Barcelony, maluch się popłakał. Ale nie było innej opcji. Ney za dwa dni miał przejść badania, a potem zacząć treningi przed presezonem, zaś farmaceutka nazajutrz wracała do pracy w aptece pani Hernández. Mogli jedynie obiecać, że codziennie będą dzwonić do brzdąca.










CZYTASZ=KOMENTUJESZ

***

Hej, robaczki :*
No więc skoro tak mnie parę osób prosiło...
No to proszę bardzo - kolejny rozdzialik dla Wa.s ;)
Z przykrością muszę stwierdzić, że teraz będą się pojawiać jeszcze krótsze niż ten wpisy... :(
Pojawią się jeszcze trzy króciutkie rozdziały i taki mini epilog.
Mam nadzieję, że nie będziecie mi miały tego za złe...
No i wielkimi krokami zbliża się finał, więc powoli trzeba się żegnać z Neymarem i Lilianą.
Ale żebyście mnie nie odarły ze skóry, to kolejne rozdziały będą bardziej romantyczne, że się tak wyrażę. ;)
W przyszłym tygodniu mam zamiar wystartować z nowym opowiadaniem.
Uporałam się ostatnio z moim największym problemem dotyczącym nowego bloga,
a mianowicie z pomysłem na tytuł kolejnej historii.
Tak więc mogę Wam wszem i wobec ogłosić, że moje drugie w "karierze" opowiadanie będzie nosiło tytuł....
"W poszukiwaniu szczęścia"
A, i jeszcze jedna sprawa zanim zniknę... W następnym wpisie wyjaśni się z kolei tytuł opowiadania, które właśnie czytacie. :p
Dzisiaj Wam nie zdradzę, dlaczego wybrałam na nazwę "Nigdy nie przestawaj się uśmiechać", ale możecie być pewne, że to nie przypadek. :D
No to co?
Ja się już żegnam na dziś.
Kiedy next?
To już zależy tylko od Was i od ilości komentarzy pod rozdziałem.
Jest dużo odsłon, a komentarzy niewiele :(
No, ale może to jakoś zniosę. ;)
Mam ferie i będę pisać, bo pojawił się u mnie kolejny pomysł. :D Jeszcze nie jest opracowany, ale to na razie zostawmy.
Najpierw doprowadzenie do końca tego opo i napisanie kolejnego. 
Trzymajcie kciuki za moją wenę, hehe. Pitbull pomaga <3
Trzymajcie się, słoneczka ;**
Koooocham <3

wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział XVII i błogie dni

            Zgodnie z obietnicą Brazylijczyk po czterech dniach od jej wyjazdu pojawił się w rodzinnym mieście ukochanej. Liliana zabrała go do pubu Fabiana, poznała ich ze sobą. Przedstawiła go także rodzinie. Jednego dnia wyszli w góry, gdzie przenocowali w schronisku. Innego udali się do Jeleniej Góry, bo nasza bohaterka miała tam parę rzeczy do załatwienia. Młodzi dużo spacerowali i cieszyli się swoim towarzystwem. Tak samo było zresztą w Świnoujściu – właśnie ten kurort wybrali na swoje pierwsze wakacje nad morzem.
            Pewnie myślicie, że zamieszkali w jakimś ekstra wypasionym hotelu? Na przykład w tym drogim kompleksie „Baltic Park”? Otóż odpowiedź jest krótka i brzmi: NIE. Wybrali znajdujące się przy ulicy Zdrojowej nowoczesne apartamentowce. Nasza bohaterka była już tam kilka razy i wiedziała, że jest tu cicho, spokojnie, a już na pewno nikt nie będzie ich nagabywał. Zresztą, stamtąd było bardzo, ale to bardzo blisko do niestrzeżonej plaży (czyt. nie było tu tłumów).
            Zaraz po rozpakowaniu walizek i chwilowym odpoczynku udali się do świetnie Lilce znanej „Chaty” na dorsza. Po posiłku – a było już po 20:00 – poszli na spacer brzegiem morza do słynnego wiatraka. Obserwowali wpływające do portu promy i statki wycieczkowe.
            Cztery dni szybko minęły, a zakochańce postanowili, że skoro mają jeszcze trzy dni do samolotu do Brazylii, to pojadą nad jezioro. Tak się akurat doskonale składało, że jeden z członków wielkiej rodziny Polki posiadał w okolicach Leszna domek letniskowy. Można powiedzieć, że było to totalne odludzie. Blisko wody. Cisza. Jednym słowem w sam raz jak na odpoczynek dla uciekającego przed paparazzi pierwszoligowego piłkarza…
            Było tu pięknie. Mały, piętrowy, drewniany domek. Jakieś 100 metrów do jeziorka. Dookoła mnóstwo zieleni. Miejsce na grilla i leżaki. Niewiele osób w pobliżu. Kawałek drogi do miasta – piechotą nie było szans. Jednak Neyowi to miejsce od razu przypadło do gustu. Cieszył się nawet, że nie ma tu internetu. W końcu mógł spędzić kilka dni tylko ze swoją dziewczyną, kilka bardzo romantycznych dni…
            Nie będziemy tutaj zbytnio naruszać prywatności pary, ponieważ narrator nie chciałby do końca wściubiać swojego nosa w nieswoje sprawy. Musi wam wystarczyć te parę zdań.
            Każdego dnia chodzili objęci  na plażę. Słońce mocno przygrzewało, woda była czysta. Nie obyło się więc bez zabawnych według chłopaka psikusów. Przykładowo pewnego przedpołudnia farmaceutka chciała się opalić, toteż leżała na piasku i zdawała się na łaskę promieni słonecznych. Napastnik, jako że jego partnerka nie chciała iść popływać, postanowił zakraść się do niej, wziąć na ręce i siłą zaciągnąć do jeziora. Lila mu się wyrywała, ale w końcu skończyli w swoich objęciach, zanurzeni do pasa i całujący się.

            Cały ich pobyt wypełniony był troskliwymi i pełnymi czułości poczynaniami. Pokochali się jeszcze mocniej – o ile o w ogóle możliwe i zbliżyli do siebie jeszcze bardziej – jeśli wiecie o czym narrator mówi ;-) Ale przyszedł czas wyjazdu…







CZYTASZ=KOMENTUJESZ
***
Hejka, robaczki!
Chciałabym przeprosić...
Wiem, że rozdział jest krótki i o niczym, ale kompletnie nie miałam na niego pomysłu. :(
Do tego jestem dzisiaj strasznie, ale to strasznie wykończona.
Padam!!
Dzisiaj w klinice mało co nie zasnęłam w poczekalni,
a w aucie już się kimnęłam. :p
Ledwo siedzę, ale skoro obiecałam wczoraj na photoblogu,
że dziś pojawi się kolejna część tego opowiadania,
to dodaję, bo staram się obietnic dotrzymywać.
Tak więc nie przedłużam i do zobaczenia w następnym wpisie.
Buźka ;**

środa, 7 stycznia 2015

Rozdział XVI czyli gdzie by to upchnąć…

- I jak ci się podobał dzisiejszy mecz? – zapytał z ciekawością szczęśliwy jak nigdy Júnior.
- Był świetny! Dobra robota. – pogłaskała go po policzku – I piękna bramka.
- Z dedykacją dla ciebie – nawet jego oczy się śmiały.
- Och. Mój pierwszy finał Champions League na żywo, a już zadedykowano mi jedną z bramek. – pocałował chłopaka – Idę wziąć prysznic. Zaraz wracam.
- A, Lili?
- Tak?
- Dzięki, że zgodziłaś się założyć koszulkę z moim nazwiskiem. To wiele dla mnie znaczy – wyznał.
- Nie mogłam postąpić inaczej. A poza tym… Było mi z tym napisem do twarzy – rzuciła kokieteryjnie i zamknęła drzwi od łazienki.
            Polka szybko wzięła prysznic, nabalsamowała się, założyła dresowe szorty oraz stanik sportowy. No, tak mogła już iść spać. Neymar, który czekał na swoją kolej, w przejściu mocno chwycił ją za nadgarstki, przyciągnął do siebie i wpił się w jej usta na dobre kilka minut. Dziewczyna była zaskoczona, ale zadowolona tym przypływem namiętności. Z uczuciem pogłaskała go po „kaloryferze”, po czym klepnęła delikatnie w tyłek i kazała iść się myć. <<Moja królowa. – pomyślał – Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Ona nawet w szortach i sportowym staniku jest sexy…>> - rozmarzył się.
            Zakochana para położyła się razem do łóżka. Długo rozmawiali, aż w końcu – tak jak na pierwszej rance – zasnęli w swoich objęciach. Z jednym jednak wyjątkiem – tym razem byli do siebie zwróceni przodem, a Lila opierała głowę o nagi tors przystojnego piłkarza…
            Następnego dnia dziewczyna musiała wstać wcześniej niż Brazylijczyk, bo miała też wcześniej samolot. Dziś nie wracała do Katalonii razem ze składem, ale z WAGs. Tydzień temu byłaby tym przerażona nie na żarty, ale teraz, kiedy je wszystkie zna i kiedy zaprzyjaźniła się Anto i Shak, nie zaprzątała sobie tym głowy. Wiedziała tyle, że będzie siedziała właśnie koło nowych przyjaciółek. Nic więcej jej nie interesowało.
- Hej – powiedziała z rana całując ukochanego na dzień dobry.
- Hej. – uśmiechnął się błogo – Która godzina?
- Ósma. – odpowiedziała – Muszę się spakować. Szczerze powiedziawszy, to nie mam bladego pojęcia, gdzie ja to upchnę – wskazała z zażenowaniem na wczorajsze zakupy i podeszła do nich, chłopak usiadł na łóżku i przetarł zaspane oczy.
- Nie trzeba było tyle kupować – skwitował.
- Da Silva! – wrzasnęła, a napastnik złapał jej przeguby i pociągnął do siebie w ten sposób, że wylądowała na jego kolanach.
- Uwielbiam to, jak wymawiasz moje nazwisko – i ciesząc się jak durny zaczął ją całować.
            Obsypał pocałunkami jej usta, potem policzki, szyję, obojczyki… Nagle dziewczyna mu się wyrwała.
- Ej! – zaprotestował jak małe dziecko, któremu za karę odbiera się zabawkę.
- No co? – zrobiła minę niewiniątka – Muszę obmyśleć jak to wszystko zmieścić, a ty mi w tym nie pomagasz, wręcz przeciwnie – rozpraszasz mnie.
- A jakbym ci pomógł z pomysłem na to?
- Zamieniam się w słuch.
- Ale najpierw musisz obiecać, że wrócisz do łóżka i jeszcze chwilę poleżymy – nalegał.
- Niech ci będzie, obiecuję, ale jeżeli powiesz coś głupiego, na przykład, że mam wyrzucić te ciuchy, to… - nie dokończyła.
- Spokojnie. – uśmiechnął się – Pomyślałem, że skoro ja mam tylko jeden dres, to możesz trochę swoich rzeczy podrzucić do mojej walizki. Dobra, a teraz chodź tu – poklepał łóżko.
            Polka szybko znalazła się obok niego. Leżeli tak nic nie mówiąc, tylko wpatrując się sobie w oczy i trzymając za ręce.
- Ney? – zaczęła nieśmiało.
- Tak, Lili?
- Wiesz, za jakiś czas będę musiała cię opuścić…
- Jak to?! – przestraszył się – Przecież mówiłaś, że mnie kochasz! – oburzył się.
- Kocham cię, głuptasie. – pocałowała go – Ale za dwa tygodnie jadę do Świeradowa. Na wakacje – podkreśliła.
- Ale jak to? Na wakacje? Beze mnie? – napuszył się.
- No wiesz, ty kończysz sezon dopiero za trzy tygodnie, a ja już kupiłam bilet, bo był tańszy…
- Może jestem w stanie ci to wybaczyć? – uśmiechnął się chytrze.
- A co musiałabym zrobić? – spojrzała na niego kokieteryjnie przygryzając dolną wargę.
- Poleć ze mną do Brazylii.
- Co?! – nie wierzyła własnym uszom.
- Ja opłacę ci bilet, spokojnie. Po prostu chciałbym, żebyś poznała moich rodziców, moją siostrę i Davii Luccę. Przy okazji zobaczyłabyś, gdzie się wychowywałem, pojechalibyśmy na stadion Santosu – wydawałoby się, że już wszystko miał dokładnie zaplanowane.
- Czy ja wiem? – Fox była niepewna – A może ty przyjedziesz do Polski?
- Ok. – odpowiedział bez wahania – Zrobimy tak. Ty pojedziesz, bo masz już samolot. Ja na drugi dzień po zakończeniu sezonu przylecę do ciebie na kilka dni, potem możemy gdzieś nad morze u was jechać, bo mówiłaś, że lubisz w takie jedno miejsce jeździć, a na koniec polecimy sobie na tydzień do Brazylii. Pasuje?
- Tak jest, szefie zamieszania – uśmiechnęła się uroczo, przyciągnęła do siebie napastnika i pocałowała go mocno.

- To jesteśmy umówieni – odparł radośnie.

***********

            Lot minął dziewczynom spokojnie. Dużo gadały – jak to kobiety. Po wylądowaniu każda udała się do własnego mieszkania. Chciały się odświeżyć po podróży i jak najlepiej przygotować na powitanie Blaugrany na stadionie.
            Drużyna była witana z wielką euforią. Sklepy, restauracje zamknięto. Cała ludność stolicy Katalonii oraz jej pobliskich miejscowości zebrała się, by przywitać przynoszących im chwałę zwycięzców.
            Po zrobieniu rundki autobusem, wygłoszeniu przemówień na Camp Nou, wzniesieniu symbolicznej lampki szampana piłkarze i WAGs poszli świętować. Bawili się w klubie do rana. Nieważne, że niektórzy (tu: nasza bohaterka) musieli iść rano do pracy.





CZYTASZ = KOMENTUJESZ

*******

Witam wszystkich! :D
Podrzucam Wam kolejny rozdział do poczytania, 
jakby się komuś nudziło :p
Eh... Muszę z przykrością stwierdzić,
że coraz to większymi krokami zbliżamy się do epilogu...
No cóż. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie :D
Piszcie, co sądzicie o tym rozdziale,
bo ja jakoś nie jestem z niego zadowolona :/
Pa, dziubaski ;***

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział XV czyli WAGs nie takie znowu złe

            Dwa tygodnie później, zgodnie z planem w Paryżu miał się odbyć finał Champions League. Młoda farmaceutka wzięła 2 dni wolnego, aby towarzyszyć ukochanemu i ich przyjaciołom z Camp Nou.
            Po zakwaterowaniu się w hotelu i rozpakowaniu, 28-letni Brazylijczyk poszedł do pokoju swojej dziewczyny.
- I jak ci się podoba, kochanie? – zapytał muskając jej usta i siadając obok niej na łóżku.
- Jest ok. Ale wieży Eiffela jeszcze nie widziałam…
- Wiesz, zaraz mam trening, więc zaprowadzę cię na dół do dziewczyn i, nie wiem, może na jakieś zakupy się wybierzecie?
- Do jakich dziewczyn? – zapytała zdziwiona.
- Drugim samolotem przyleciały WAGs – wyjaśnił.
- No ok, ale co ja mam niby z nimi wspólnego i czemu mam iść z nimi na zakupy?
- A no to, że teraz, jak już jesteś moją dziewczyną, to chcąc-nie chcąc należysz do grupy żon i dziewczyn piłkarzy, kochanie – złożył na jej ustach namiętny pocałunek.
- Hmm… - zamyśliła się – A może ja nie chcę należeć do tej grupy?
- Uwierz mi, chcesz. – powiedział i pogłaskał ją po policzku – Po pierwsze: dziewczyny są miłe i fajne. Przekonasz się jak je poznasz. Po drugie: Shak już od jakiegoś czasu chce cię poznać, bo Piqué coś jej o tobie nagadał. Po trzecie: z tej grupy już nigdy nie wyjdziesz. Możesz jedynie awansować z „G” na „W”. Za bardzo cię kocham – powiedział kokieteryjnie.
- Oj, dobra. Pójdę.
- Po obiedzie mamy trochę wolnego czasu, więc zabiorę cię na romantyczny spacer, stoi?
- Ok.
            Para namiętnie się pocałowała, Lilka zabrała torebkę i zjechali windą na dół, gdzie czekały WAGs w towarzystwie swoich facetów. Wszystkie były idealnie przyszykowane. Na widok młodej farmaceutki, piłkarze natychmiast się podnieśli i podchodzili do niej ze swoimi wybrankami. Dziewczyny się poznały, chwilę pogadały, a chłopcy udali się razem z Xavim na trening. Chwilkę później znowu podeszła do niej Shakira i zaproponowała wspólne zakupy z Antonellą – narzeczoną Messiego.
- Przecież nie będziemy siedziały w hotelu cały dzień! – namawiała Antonella.
- Poznamy się bliżej. Geri opowiadał mi mnóstwo rzeczy na twój temat – wtórowała jej Kolumbijka.
- No dobra, w takim razie chodźmy. A znacie tu w ogóle jakieś fajne sklepy?
- Pewnie! – wykrzyknęły razem koleżanki.
            Najpierw udały się do drobnych (ale to nie oznacza wcale, że tanich) butików. Spędziły w nich jakieś 2 godzinki. Następnie poszły na cudowne frappe i croisanty. Kolejne na ich celowniku znalazło się ogromne centrum handlowe, w którym spędziły jedyne 4 godziny. W trakcie shoppingu panie dobrze się poznały. Dużo rozmawiały, opowiadały o sobie, o swoich partnerach, a Antonella i Shakira często wspominały o swoich dzieciach. Powiedziały Lilianie, że dziecko, to największy z możliwych darów od Boga, przy czym uśmiechały się tajemniczo i puszczały sobie oczka.
            Po jakże wyczerpującym zajęciu kobietki, obładowane mnóstwem toreb z zakupami – do tego stopnia, że ledwo we trzy zmieściły się do taksówki – powróciły w szampańskich nastrojach do hotelu, gdzie zaraz mieli się zjawić panowie.
            Polka udała się do swojego pokoju, jeszcze raz przejrzała zakupione ciuchy i buty, a za jakieś pół godziny usłyszała głośne kroki na korytarzu – zawodnicy wracali z potreningowego obiadu.
- Ej, a tobie się przypadkiem pokoje nie pomyliły? – zapytał ktoś na zewnątrz, śmiejąc się.
            Wtem do pokoju Fox ktoś zapukał. Dziewczyna otworzyła drzwi i wpuściła do środka Neymara.
- Hej, kochanie. – przywitał ją serdecznie – Jak tam zakupy? – zapytał, po czym rozejrzał się po pokoju zastawionym torbami i dodał – Widzę, że dobrze…
- Tak. – uśmiechnęła się – Kupiłam kilka fajnych rzeczy, a Anto i Shak są świetne, miałeś rację – po czym go delikatnie pocałowała w policzek i rzuciła się na posłane łóżko.
- One też się tak obkupiły? – a widząc, że jego ukochana kiwa twierdząco głową, dodał – To wy chyba miałyście lepszy trening niż my – pokazał garnitur swoich śnieżnobiałych zębów w bardzo szerokim uśmiechu.
Położył się z głową na brzuchu partnerki. Ta zaczęła czochrać jego włosy, a po chwili Brazylijczyk zapytał:
- Wiesz, zastanawiałem się skąd masz ten łańcuszek. Nigdy się z nim nie rozstajesz… – wskazał na złoty wisiorek spoczywający między obojczykami Polki – Jest złoty, więc sporo kosztował i ten, kto ci go podarował, musiał cię bardzo kochać.
- Mhm. Nad życie. – dodała, a widząc posmutniałą minę swego towarzysza, postanowiła wyjawić mu pochodzenie owej błyskotki – Dostałam go na siedemnaste urodziny od babci i dziadka. Nie jest to w żadnym wypadku prezent od mojego byłego.
- To dobrze. – uśmiech pojawił mu się na twarzy – A swoją drogą, dlaczego akurat puzzel?
- Bo oni są bardzo ważnym elementem mojego życia. Sama wybierałam zawieszkę – pogłaskała go po policzku.
- Też bym kiedyś chciał zostać takim puzzelkiem… - westchnął ciszej, ale Lila to usłyszała. Podciągnęła jego głowę, popatrzyła mu prosto w oczy i powiedziała:
- Już jesteś – para namiętnie się pocałowała.
            Chwilę po tym napastnik udał się do pokoju, który dzielił z Alvesem, aby się odświeżyć i przygotować na obiecany wcześniej spacer.
            Lilka założyła kolorową sukienkę przed kolano, związała włosy w wysoką kitkę i już była gotowa do wyjścia.
            Przeszli kilkoma alejkami aż znaleźli się (gdzież by indziej?) pod wieżą Eiffela. Farmaceutka zaniemówiła.
- Chciałaś zobaczyć wieżę – powiedział i objął ją w talii.
- Tak, dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś – pocałowała go – i że jesteś.
- Będę zawsze tam, gdzie ty, bo cię kocham i jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu – mówił cały czas patrząc jej głęboko w oczy.
- Kocham cię – odpowiedziała pełnym miłości głosem; chwilę się tak w siebie wpatrywali, aż w końcu da Silva zabrał głos.
- Zrobimy sobie pamiątkowe zdjęcie?
- Pewnie – odpowiedziała, kiedy ten wyjął telefon i zrobił im romantyczną fotkę z wieżą Eiffela w tle.
- Dobra. Chodź, idziemy na górę – złapał ją za rękę i poszli.
            Widoki były przecudne. Wracali do miejsca zakwaterowania trzymając się za ręce. Nie trzeba było być Sherlokiem Holmesem, żeby zauważyć, że tę dwójkę łączy gorące i bardzo silne uczucie. Oboje byli pewni, że chcą spędzić ze sobą resztę życia (a byli przecież tacy młodzi).

***********

            Mecz zaczął się dla zarówno piłkarzy, szkoleniowców jak i fanów FCB dosyć nerwowo. Była dopiero piąta minuta finału Ligii Mistrzów, a przeciwnik już zdobył gola, wprawiając tym w osłupienie znaczną część widowni.
            Antonella, Shakira i Liliana, ubrane w klubowe koszulki, otworzyły ze zdziwienia oczy. Zaczęły się denerwować, ponieważ od dwudziestu minut wynik pozostawał bez zmian. Na szczęście chłopcy ogarnęli się, zaczęli stwarzać więcej sytuacji bramkowych, a po świetnym podaniu Leo, Munir strzelił wyrównującego gola. Niestety nic więcej nie udało im się w pierwszej połowie uzyskać.
            Po przerwie gracze Dumy Katalonii wyszli na płytę boiska z bojowym nastawieniem. Przeciwnik zaczął faulować. Ale „nasi” jakby dostali skrzydeł. Budowali akcję za akcją, bombardowali pole bramkowe przeciwnika. Byli zdeterminowani. W końcu to był przecież finał Champions League. Starania te nie okazały się bezowocne. W 51. minucie gola strzelił Neymar Jr., w 63. (po dośrodkowaniu Piqué) Messi, a zmieniony Tello w 89. przypieczętował zwycięstwo.
            Trybuny, na których siedzieli culés oszalały. Również WAGs się cieszyły. Chłopcy w końcu odebrali upragniony puchar, w powietrze poleciało confetti, a z wielu gardeł sączyły się słowa „El cant del Barça”. Dla wielu był to wymarzony wieczór – oczywiście nie dla przeciwnika bordowo-granatowych – ci płakali. Jednak nie można powiedzieć o tym spotkaniu, że nie było świetnym widowiskiem sportowym.
            Niektóre z tzw. grona „żon i dziewczyn” zaraz po meczu udały się do hotelu, ponieważ były zmęczone a nazajutrz z samego rana miały samolot do Barcelony. Tym razem Lila leciała z nimi.
            Jednak Ana, Shaki oraz nasza główna bohaterka udały się w stronę szatni, gdzie czekały na swoich ukochanych. Piłkarze z ogromnymi uśmiechami na twarzach wyściskali, wycałowali swoje partnerki, po czym całą szóstką udali się do pokoi. Teraz nie było już ważne, kto z kim był zakwaterowany. Po wygranej chłopcy mogli zostać w towarzystwie swoich dam serca.





CZYTASZ = KOMENTUJESZ

******

Hej, dziubaski! ;*
Przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem.
Nie dzieje się zbyt wiele, ale to jest moje pierwsze opowiadanie, więc przywiązałam się do Liliany i Neymara Jr. i nie mam teraz serca komplikować ich życia.
Powstanie jeszcze kilka rozdziałów, a potem...
Startuję z nowym blogiem! :D
Nie zdradzę Wam szczegółów, lecz mam jednocześnie nadzieję,
że będziecie śledzić moje kolejne wypociny. :p
No i to by było chyba na tyle...
Trzymajcie się i komentujcie :)
Do następnego wpisu <33