niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział III czyli poranne rytuały i kawiarnie też potrafią płatać figla

            Nasza bohaterka przez kolejny miesiąc dzielnie pracowała, przykładała się do swoich obowiązków, ale też nie zaniechała wyścigów. Trudno jej się dziwić, skoro legalnie można było wygrać sporą sumkę. Bowiem organizowane przez katalońską policję wyścigi samochodowe cieszyły się sporą popularnością. Każdy z cotygodniowych wyścigów dzieliło się na kilka klas. Nie było to do końca tak, że każdy mógł się zmierzyć z każdym. Za zwycięstwo w najniższej kategorii można było zgarnąć do 300 euro. Zaś weterani sami ustalali sobie stawki. W ten sposób pewnego razu Lila wygrała 1 500 euro startując z jakimś „oblechem”. Tak, to słowo świetnie do niego pasowało. Stwierdził, że jeśli to on wyra, to dziewczyna na tydzień stanie się jego własnością. Ale na szczęście przegrał. Dziwny facet, nieprawdaż?
            Każdego dnia przed pracą farmaceutka szła do małej kawiarni, gdzie brała na wynos latte. W jeden z takich dni, ubrana w miętową sukienkę do pół uda i  tegoż samego koloru sandałki odrobinę zagadała się ze Stellą – dziewczyną od kawy. Gdy zabrała swój kubek z zamysłem udania się do stolika, gdzie miała zamiar znaleźć klucze do apteki, odwracając się wpadła na wyższego on niej, przystojnego bruneta. Okazał się nim być pan da Silva Santos Júnior. Liliana grzecznie go przeprosiła, posłała niewinny uśmiech i udała się do stolika. W momencie, w którym miała już klucze w dłoni, ktoś dotknął jej ramienia.
- Tak? – zapytała odwróciwszy się – A to pan… - rzekła speszona, widząc Neymara – Ja naprawdę nie chciałam. Przepraszam.
- Nie szkodzi. – odparł piłkarz – Ja nie o tym. Chciałem się tylko zapytać, czy my się przypadkiem już gdzieś nie widzieliśmy? – uśmiechnął się uroczo.
- Nie, nie sądzę. Na pewno bym zapamiętała, gdyby coś takiego miało miejsce. – odparła dziewczyna.
- Hmm… A mam dziwne wrażenie, że już panią gdzieś widziałem. No cóż. W takim razie miłego dnia życzę.
- Wzajemnie – i pobiegła do pracy, nie chcąc się spóźnić.
            Po powrocie do domu nadal nie mogła wyjść ze zdumienia, że piłkarz jej ulubionej, ba ukochanej drużyny kupował kawę w tej samej kawiarence i jakby tego było mało… <<Myślał, że się znamy. Dobre sobie. – pomyślała – Wyglądam znajomo. Swoją drogą, ciekawe z kim mnie pomylił. Bo…no przecież bym pamiętała, że go spotkałam. W końcu to jeden z najlepszych piłkarzy na świecie.>>
            I tak oto nasza bohaterka żyła w przekonaniu, że gwiazdor się pomylił. Nie miała pojęcia, że zobaczył ją po jednym z meczy, kiedy wychodziła ze stadionu.

*********** 

<<Kurczę, mógłbym przysiąc, że gdzieś już ją widziałem. – pomyślał gwiazdor FCB – Te piękne niebieskie oczy, te brązowe fale… Na pewno. Tylko gdzie?>> I się zamyślił. Próbował sobie przypomnieć miejsce i czas rzekomego spotkania, lecz nic nie przychodziło mu do głowy.
- Hej, Ney! – nagle głos Gerarda Piqué przerwał jego rozmyślenia – Coś ty taki jakiś nie swój dzisiaj? Stało się coś?
- Hej Gerard. – odpowiedział uprzejmie – Nie, nic. Ja tak tylko. Natknąłem się rano w kawiarni na taką ładną dziewczynę. Wiesz, brązowe, długie fale, niebieskie oczy, zabójczo długie rzęsy…
- I dwa tatuaże? – przerwał mu kumpel.
- Skąd wiesz? – zapytał zdziwiony – Znasz ją?
- Nie, ale chyba wiem, skąd ją kojarzysz. – powiedział, a Ney tylko spojrzał na niego pytająco – Pamiętasz, jakoś przed miesiącem graliśmy mecz… Strzeliłeś dwie bramki…
- No tak, pamiętam. Ale co to ma do rzeczy?
- A no to, że jak wychodziliśmy ze stadionu, to mnie szturchnąłeś i powiedziałeś…
- „Zobacz jaka laska.” No tak, to ona! – krzyknął, nie kryjąc zachwytu wynikającego z rozwiązania zagadki – Czyli nie kłamała. Mogła faktycznie mnie nie zauważyć, bo przecież dokądś się spieszyła. Dobrą mam pamięć.
- Tak, tak. – śmiał się z niego Hiszpan – Słyszałeś, że coś dzwoni, tylko nie wiedziałeś, w którym kościele. Gdyby nie ja, to nadal byś tu siedział ze strapioną miną. Ale teraz zbieraj się, bo nie mam zamiaru znowu przez ciebie biegać karnych kółek – rzekł śmiejąc się i poszli na trening.

***********

- Kupić ci coś, bo idę do księgarni? – zapytała.
- Nie, Lili, dzięki. – odparła przyjaciółce. – A tak w ogóle, to czego ty będziesz szukać w księgarni?
- Przecież ci mówiłam, że wychodzi nowa powieść Mocci – powiedziała z oburzeniem, uzmysławiając sobie, że Olka jej nie słuchała.
- Dobra, dobra. Złość piękności szkodzi. – zaśmiał się Filip.
          <<Cóż, nie mam już czasu. Najwyżej kupię sobie kawę w księgarni. Nie chcę przecież, żeby Hiszpanki wykupiły mi cały nakład. O, co to, to nie! Muszę się pospieszyć.>> - pomyślała Polka. Do owej placówki nie miała daleko, raptem dziesięć minut od mieszkania, ale musiała potem nadrabiać drogę do pracy, więc jeśli nie chciała się spóźnić, to faktycznie nie mogła sobie pozwolić na poranną latte.
            Kiedy wpadła do księgarni, ku jej zaskoczeniu, było prawie pusto. Chociaż nie było to takie całkiem dziwne. W końcu nie tak znowu wielu osobom chce się iść w poniedziałek o ósmej rano, żeby kupić książkę. Tym bardziej w dobie e-booków. Ale nasza bohaterka ich nie cierpiała. Twierdziła, że odzierają powieść z tego co najlepsze, a książka, to w końcu książka. Ale czegóż tu się spodziewać po córce bibliotekarki i wiecznej prymusce?
            Lila od razu podążyła w kierunku nowości. Chwila poszukiwań i… <<Jak to? – pomyślała – Nie ma? Może na innym regale?>> I poszła szukać wyczekanej pozycji. Zajęło jej to trochę, ale w końcu udało się. Miała zdobycz w ręku. Wtem za jej plecami ktoś chrząknął. Dziewczyna odwróciła się i spostrzegłszy brazylijskiego napastnika odparła:
- O, dzień dobry.
- Witam panią. Znów się spotykamy. – rzekł uradowany – Czego szuka pani tak rano w księgarni?
- Tego. – powiedziała, pokazując mu cenną dla niej zdobycz – Nowa pozycja. Dziś wyszła. A pan?
- Ja przyszedłem na przegląd prasy - zaśmiał się.
- O kurczę. Już w pół do dziewiątej. Szefowa mnie zabije. – rzuciła zdenerwowana – Przepraszam najmocniej, ale bardzo się spieszę. Do widzenia! – i pobiegła pędem do kasy.
- Do zobaczenia.
            Brazylijczyk był nieco rozczarowany, że ta rozmowa tak szybko się zakończyła. <<Ale cóż poradzić? – pytał samego siebie – Mówiła coś o szefowej, więc pewnie spieszyła się pracy… Swoją drogą, ciekawe kim jest ta śliczna brunetka?>> I rozmarzony poszedł po kawę.
            Żadne z nich jeszcze tego nie wiedziało, ale to nie było ich ostatnie spotkanie w tym tygodniu. A miało się to stać za kilka dni.













Hejka! Dodaję Wam kolejny rozdział i mam nadzieję, że się komuś spodoba. :) Byłabym wdzięczna za komentarze, bo wiedziałabym, że mam dla kogo pisać.
Do zoba :*

2 komentarze: